- Kategorie:
- byczyna.199
- dzob i po dzobie.134
- łódź.664
- night ride.30
- trip.4
Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2011
Dystans całkowity: | 1249.76 km (w terenie 272.05 km; 21.77%) |
Czas w ruchu: | 61:55 |
Średnia prędkość: | 20.18 km/h |
Maksymalna prędkość: | 64.00 km/h |
Liczba aktywności: | 29 |
Średnio na aktywność: | 43.10 km i 2h 08m |
Więcej statystyk |
dzob
Środa, 31 sierpnia 2011 | dodano: 31.08.2011Kategoria dzob i po dzobie, łódź
Rower:Red Dragon
Dane wycieczki:
30.34 km (0.00 km teren), czas: 01:25 h, avg:21.42 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
dzob
Wtorek, 30 sierpnia 2011 | dodano: 30.08.2011Kategoria dzob i po dzobie, łódź
Rower:Red Dragon
Dane wycieczki:
16.74 km (0.00 km teren), czas: 00:47 h, avg:21.37 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Szlakiem orlich gniazd 3
Poniedziałek, 29 sierpnia 2011 | dodano: 30.08.2011
Z rana po prysznicu 3 minutowym za 2zł :? zacząłem wertować mapkę okolic Olsztyna i informator w poszukiwaniu ciekawszych miejsc.
Padło na to, że trzeba odnaleźć parę bunkrów i zwiedzić Rezerwat Sokole Góry.
Chyba pierwsze godziny zleciały nam na szukaniu bunkrów, niby mapa idealna 1:25000 super dokładna. ale to las masakrycznie zarośnięty, i jednak nie było wcale tak łatwo - szczególnie że dwóch ślepców zaczyna szukać czegoś w lesie :]. W pierwszej części lasu znaleźliśmy 2 bunkry. jeden pyci pyci - ja znalazłem, drugi pewnie artyleryjski - brat. I gdzieś tutaj już załączyła się bunkro-faza wszędzie widzialem bunkry 0_0.
W drugiej części jeden prawie odrazu znalazłem - wieżyczkę strzelniczą. Potem jakimś sposobem stwierdziłem, że rowy które przecinają ten las mogą być okopami - i tak właśnie było, po znalazieniu kolejnego bunkierka idąc wzdłuż jednego z okopów byłem pełen nadziei że znajdę ich więcej chodząc wzdłuż kolejnych odnóży okopów - Ale nic z tego i pojechaliśmy dalej - na sokole góry
Tak pokierowałem, że wyjechaliśmy za rezerwatem a nie do rezerwatu. W sumie dobrze wyszło bo nie wszedł bym wtedy na Dupkę ;D. Dalej przejeżdżaliśmy obok pustyni Siedleckiej której w sumie nie zauważyłem jadąc po ciemku :P. Potem powrót na kolejny epizod szlaku Orlich Gniazd - pieszy. górka górka i potem cheja w dół zjazdem i poszukiwania jaskini Olsztyńskiej - pamiętałem po ostatnim wyjeździe w te strony w Chmielem, że była to dośc znana i uczęszczana jaskinia - ale nie pamiętałem dlaczego do niej nie zawitaliśmy. Po wdarciu się na szczyt górki na który poprowadziły mnie wskazówki piechurów znalazłem jaskinie. Niestety nie dla nas - bez drabin, dla ludzi ze sprzętem ;(. Jadym dalej.
Na koniec zabiłem brata podjazdem - tru podprowadzaniem roweru pod Mały Jasnogórski Giewont.
I w sumie po odpoczynku ruszyliśmy prosto na ostatni Checkpoint - Częstochowa.
Nawet z automagiczną nawigacją się pogubiliśmy trochę :]. Popas pod dworcem, i wyjazd na koniec pielgrzymki po wyjeździe brata - Jasna Góra.
Wpisy będą sukcesywnie uzupełniane w miarę chęci, możliwości i przybywania materiałów.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Padło na to, że trzeba odnaleźć parę bunkrów i zwiedzić Rezerwat Sokole Góry.
Chyba pierwsze godziny zleciały nam na szukaniu bunkrów, niby mapa idealna 1:25000 super dokładna. ale to las masakrycznie zarośnięty, i jednak nie było wcale tak łatwo - szczególnie że dwóch ślepców zaczyna szukać czegoś w lesie :]. W pierwszej części lasu znaleźliśmy 2 bunkry. jeden pyci pyci - ja znalazłem, drugi pewnie artyleryjski - brat. I gdzieś tutaj już załączyła się bunkro-faza wszędzie widzialem bunkry 0_0.
W drugiej części jeden prawie odrazu znalazłem - wieżyczkę strzelniczą. Potem jakimś sposobem stwierdziłem, że rowy które przecinają ten las mogą być okopami - i tak właśnie było, po znalazieniu kolejnego bunkierka idąc wzdłuż jednego z okopów byłem pełen nadziei że znajdę ich więcej chodząc wzdłuż kolejnych odnóży okopów - Ale nic z tego i pojechaliśmy dalej - na sokole góry
Tak pokierowałem, że wyjechaliśmy za rezerwatem a nie do rezerwatu. W sumie dobrze wyszło bo nie wszedł bym wtedy na Dupkę ;D. Dalej przejeżdżaliśmy obok pustyni Siedleckiej której w sumie nie zauważyłem jadąc po ciemku :P. Potem powrót na kolejny epizod szlaku Orlich Gniazd - pieszy. górka górka i potem cheja w dół zjazdem i poszukiwania jaskini Olsztyńskiej - pamiętałem po ostatnim wyjeździe w te strony w Chmielem, że była to dośc znana i uczęszczana jaskinia - ale nie pamiętałem dlaczego do niej nie zawitaliśmy. Po wdarciu się na szczyt górki na który poprowadziły mnie wskazówki piechurów znalazłem jaskinie. Niestety nie dla nas - bez drabin, dla ludzi ze sprzętem ;(. Jadym dalej.
Na koniec zabiłem brata podjazdem - tru podprowadzaniem roweru pod Mały Jasnogórski Giewont.
I w sumie po odpoczynku ruszyliśmy prosto na ostatni Checkpoint - Częstochowa.
Nawet z automagiczną nawigacją się pogubiliśmy trochę :]. Popas pod dworcem, i wyjazd na koniec pielgrzymki po wyjeździe brata - Jasna Góra.
Wpisy będą sukcesywnie uzupełniane w miarę chęci, możliwości i przybywania materiałów.
Rower:Red Dragon
Dane wycieczki:
57.31 km (20.00 km teren), czas: 03:50 h, avg:14.95 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Szlakiem orlich gniazd 2
Niedziela, 28 sierpnia 2011 | dodano: 30.08.2011
Dzień ten zaczął się po dobrym wypoczynku i popasie, wczoraj usmażone kiełbadrony były na śniadania z bułami ale jakoś byłem zapchany zleksza po wczorajszym popasie.
Jako że trochę zimnawo było po nocnych sztormach i monsumach..
powoli powoli... ale się w końcu wybraliśmy kontynuować bikowania.
Początek w samej miejscowości ruiny - zamku w bydlinie. Jedno co nam obu się rzuciło na myśl po wstąpieniu w progi tej budowli - zaraz zaraz ja to miejsce chyba już widziałem - Wściekłe pięści węża??!! Jestem ciekaw czy mieliśmy racje, ale nie znalazłem żadnych informacji u wójka gugla jakoby miejsce przez nas odwiedzone było miejscem na filmie uwiecznionym.
Dalej jechaliśmy szlakiem rowerowym Orlich Gniazd, bardzo miło się jechało a nawet 2 razy nas zaskoczył sam odcinek z Bydlina do Smolenia.
1. Przystanek w lesie gdzie najbliższe wioski chyba były nie bliżej jak 5km. Na prawdę wraca wiarę że w tej Polsce jednak coś może powstać sensownego :)
2. Skałka w której były prowadzone prace archeologiczne niby nic ciekawego ale dobrze przystosowana skałka do zwiedzania i dobrze pocięta przez jaskinie, jaskińki. Na prawdę po parudziesięciu ostatnich kilometrach bez widoku porządnej skałki od Ojcowa wywołało to prawdziwe Łał przynajmniej u mnie.
Dalej dalej do Podzamcza tutaj trochę dłuższy postój i schodzenie ruin zameczku i polanki w zamku. Oczywiście musiałem jak to na całej drodze zmuszać brata do męczarni po pieszych szlakach - od dupy strony podjechaliśmy do zamku :P
I ponownie na szlaki, autostrady leśne, polne - głównie szlak rowerowy Orlich Gniazd, i inne kolory, bo kierowaliśmy się teraz na Bobolice i Mirów. Duża część tej drogi była niezbyt przyjemna, dużo piachu bleh.
Zamek w Bobolicach dobrze wygląda z zewnątrz, bardzo dobrze odtworzony moim zdaniem ale czekać w kolejce żeby przejść się po dziedzińcu... jedziemy dalej!
I to był moim zdaniem strzał w dziesiątkę. Może brat chciał jechać szlakiem pieszym na który ostatecznie nie trafiliśmy, ale dojechaliśmy do Mirowa.
Do czego w sumie nie powinienem się przyznawać, ale wdarliśmy się na niezbyt dozwolone do zwiedzania tereny tego zameczku. i dzięki temu było to warte zachodu i niezbyt legalnego wkroczenia na ten teren. Widoki ruin przed rekonstrukcją, miejsca które bez drabin i itp nie były by zbytnio dostępne. Dziękuję grupie rekonstrukcyjnej za te ułatwienia :P
Było już późno - trzeba było już zastanawiać się nad rozbiciem się gdzieś - ja stwierdziłem że można jeszcze 5-10km przejechać i rozbić się przy szlaku. Wytypowane przeze mnie miejsca okazały się niezbyt przygodne do rozbicia się tam namiotem, a to stada mrówek a to kamienie.
Brat podrzucił, że w sumie dojedziemy do Olsztyna po zmroku a tam mamy pola i będzie gdzie się rozbić na spokojnie i umyć. Postanowienie to podtrzymał przypadkowo napotkany władca kunia który spytał się nas - gdzie chcemy dojechać? I skierował nas na najkrótszą drogę do Olsztyna, miejscami trochę piach w lesie po zmroku ekhm - niezbyt przyjemne warunki ale dalej już było z górki i dojechaliśmy do Olsztyna, poszukaliśmy noclegu i wyruszyliśmy na nocne zwiedzanie zamku :).
Nie wiem dlaczego ale zacząłem przeglądać co to nam gospodarze pozostawili w szafkach - w jednej z nich znalazłem informatory i mapy gminy Olsztyn. W informatorze to co mnie zaintrygowało to bunkry?? Nic o tym nie słyszałem trzeba będzie zwiedzić :].
I tak skończył się kolejny dzień wyprawy. Dobranoc.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Jako że trochę zimnawo było po nocnych sztormach i monsumach..
powoli powoli... ale się w końcu wybraliśmy kontynuować bikowania.
Początek w samej miejscowości ruiny - zamku w bydlinie. Jedno co nam obu się rzuciło na myśl po wstąpieniu w progi tej budowli - zaraz zaraz ja to miejsce chyba już widziałem - Wściekłe pięści węża??!! Jestem ciekaw czy mieliśmy racje, ale nie znalazłem żadnych informacji u wójka gugla jakoby miejsce przez nas odwiedzone było miejscem na filmie uwiecznionym.
Dalej jechaliśmy szlakiem rowerowym Orlich Gniazd, bardzo miło się jechało a nawet 2 razy nas zaskoczył sam odcinek z Bydlina do Smolenia.
1. Przystanek w lesie gdzie najbliższe wioski chyba były nie bliżej jak 5km. Na prawdę wraca wiarę że w tej Polsce jednak coś może powstać sensownego :)
2. Skałka w której były prowadzone prace archeologiczne niby nic ciekawego ale dobrze przystosowana skałka do zwiedzania i dobrze pocięta przez jaskinie, jaskińki. Na prawdę po parudziesięciu ostatnich kilometrach bez widoku porządnej skałki od Ojcowa wywołało to prawdziwe Łał przynajmniej u mnie.
Dalej dalej do Podzamcza tutaj trochę dłuższy postój i schodzenie ruin zameczku i polanki w zamku. Oczywiście musiałem jak to na całej drodze zmuszać brata do męczarni po pieszych szlakach - od dupy strony podjechaliśmy do zamku :P
I ponownie na szlaki, autostrady leśne, polne - głównie szlak rowerowy Orlich Gniazd, i inne kolory, bo kierowaliśmy się teraz na Bobolice i Mirów. Duża część tej drogi była niezbyt przyjemna, dużo piachu bleh.
Zamek w Bobolicach dobrze wygląda z zewnątrz, bardzo dobrze odtworzony moim zdaniem ale czekać w kolejce żeby przejść się po dziedzińcu... jedziemy dalej!
I to był moim zdaniem strzał w dziesiątkę. Może brat chciał jechać szlakiem pieszym na który ostatecznie nie trafiliśmy, ale dojechaliśmy do Mirowa.
Do czego w sumie nie powinienem się przyznawać, ale wdarliśmy się na niezbyt dozwolone do zwiedzania tereny tego zameczku. i dzięki temu było to warte zachodu i niezbyt legalnego wkroczenia na ten teren. Widoki ruin przed rekonstrukcją, miejsca które bez drabin i itp nie były by zbytnio dostępne. Dziękuję grupie rekonstrukcyjnej za te ułatwienia :P
Było już późno - trzeba było już zastanawiać się nad rozbiciem się gdzieś - ja stwierdziłem że można jeszcze 5-10km przejechać i rozbić się przy szlaku. Wytypowane przeze mnie miejsca okazały się niezbyt przygodne do rozbicia się tam namiotem, a to stada mrówek a to kamienie.
Brat podrzucił, że w sumie dojedziemy do Olsztyna po zmroku a tam mamy pola i będzie gdzie się rozbić na spokojnie i umyć. Postanowienie to podtrzymał przypadkowo napotkany władca kunia który spytał się nas - gdzie chcemy dojechać? I skierował nas na najkrótszą drogę do Olsztyna, miejscami trochę piach w lesie po zmroku ekhm - niezbyt przyjemne warunki ale dalej już było z górki i dojechaliśmy do Olsztyna, poszukaliśmy noclegu i wyruszyliśmy na nocne zwiedzanie zamku :).
Nie wiem dlaczego ale zacząłem przeglądać co to nam gospodarze pozostawili w szafkach - w jednej z nich znalazłem informatory i mapy gminy Olsztyn. W informatorze to co mnie zaintrygowało to bunkry?? Nic o tym nie słyszałem trzeba będzie zwiedzić :].
I tak skończył się kolejny dzień wyprawy. Dobranoc.
Rower:Red Dragon
Dane wycieczki:
90.06 km (40.00 km teren), czas: 05:53 h, avg:15.31 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Szlakiem orlich gniazd : I
Sobota, 27 sierpnia 2011 | dodano: 30.08.2011
Pierwszy dzień prawdziwego zwiedzania szlaku po porannym przebudzeniu i zwinięciu się z 'pola namiotowego'. Ruszyliśmy podobno szlakiem siakimś Krakowskim po fortach, twierdzach? - pod którym zresztą się rozbiliśmy. Wyszło na to że przebijaliśmy się przez chaszcze, pola i rowy(na szczęście tylko kawałeczek) żeby dotrzeć na drogę którą to wiódł : Szlak Orlich Gniazd.
Tak w gwoli ścisłości plan był taki, żeby trzymać się głównie szlaku pieszego bo ma (ponoć) na swojej długości większość ciekawych miejsc. Początkowe kilometry minęły na popasie przy sklepie i dojeździe do Jaskini Łokietka. Tak dojeździe :D Co prawda po schodach nie sposób był jechać, więc miejscami niestety trzeba było prowadzić. Na miejscu chwila zastanowienia czy czekać pół godziny żeby wejść? Ale ostatecznie trzeba było odpocząć trochę po tym podjeździe na szlak pieszy.
W jaskini - jak to w jaskini lodówka można było trochę odpocząć od upału na zewnątrz. Przewodnik miał gadane jak stary bajarz rpgowy, wszędzie widział - ,,coś'' np. sarnę co prawda od tyło ale sarnę.
Dalej próbowaliśmy jeszcze przedzierać się szlakiem pieszym ale po dwóch kolejnych górkach pokroju łokietka a i jeszcze bardziej stromych i mniej przejezdnych etapach stwierdziliśmy ok. w końcu to bikierowa wycieczka i pojechaliśmy do kolejnego checkpointu gdzie przecinał się szlak rowerowy z pieszym... i tak jeszcze parę raz aż do Rabsztyna pod kawałek zameczku. Płatne wejście na trawkę ogrodzoną murem hmm no to pojechaliśmy dalej.
Olkusz - popas, obiad odpoczynek i jedziemy zobaczyć sławną Pustynię Błędowską. Po drodze trafiliśmy na bikera którego Adam dogonił i spytał jak tam dojechać. Stary wyga który zna okolice zaprowadził nas na niezły podjazd uwieńczony bardzo miłym punktem widokowym na pustynie a w sumie to co po niej zostało. Jak się później okazało bardziej okazała na dzień dzisiejszy jest chyba Pustynia Siedlecka, ale o tym później. Dostaliśmy też informację że niedaleko jest stawik czysty gdzie można się wykąpać, więc pojechaliśmy zajrzeć na niego w drodze na drugi punkt widokowy na Pustynie Błędowską ten z BUNKREM.
Cosik kropiło, brat jak stary góral patrząc na chmury stwierdził - będzie zmiana pogody, nawet na nas coś pokropiło.
Późno było, więc trzeba było gdzieś się rozbić. Pokierowaliśmy się na szlak i żeby z rana wrócić na niego ponownie. Ja iż śmierdziałem i kleiłem się od potu niemiłosiernie nie chciałem na trolla iść spać i chciałem albo przy wodzie się rozbić albo gdzieś gdzie można się umyć, pole jakieś, hostel...
Takim sposobem dojechaliśmy już nieco po zmroku do Bydlina, z mapki wynikało że nieco większa miejscowość z hostelami i hotelami. Może i 10lat temu ale no powinno coś być. Po wjechaniu do miejscowości zaczęły się poszukiwania jakichkolwiek wskazówek i informacji gdzie i co a propos noclegu. Niestety ku naszemu rozczarowaniu miejscowi nic o czymś takim nie wiedzieli żeby było w ich miejscowości zatem kierowali nas na ok 10km odległą inną miejscowość, ale... pamiętali że coś było też tutaj. No nic pozostało nam sprawdzić czy coś tutaj jeszcze istnieje a jak nie to dziko lub jechać dalej. Fart nas spotkał niesamowity bo nocleg sam nas złapał - właściciele miejscówki sami nas spytali czy nie szukamy noclegu i nas poprowadzili. I wieczór spędzony na świetnym popasie w doborowym towarzystwie :]. Podwójnie świetnie zakończony dzień bo w nocy padało i niezły spadek temperatury więc w namiocie nie było by miło.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Tak w gwoli ścisłości plan był taki, żeby trzymać się głównie szlaku pieszego bo ma (ponoć) na swojej długości większość ciekawych miejsc. Początkowe kilometry minęły na popasie przy sklepie i dojeździe do Jaskini Łokietka. Tak dojeździe :D Co prawda po schodach nie sposób był jechać, więc miejscami niestety trzeba było prowadzić. Na miejscu chwila zastanowienia czy czekać pół godziny żeby wejść? Ale ostatecznie trzeba było odpocząć trochę po tym podjeździe na szlak pieszy.
W jaskini - jak to w jaskini lodówka można było trochę odpocząć od upału na zewnątrz. Przewodnik miał gadane jak stary bajarz rpgowy, wszędzie widział - ,,coś'' np. sarnę co prawda od tyło ale sarnę.
Dalej próbowaliśmy jeszcze przedzierać się szlakiem pieszym ale po dwóch kolejnych górkach pokroju łokietka a i jeszcze bardziej stromych i mniej przejezdnych etapach stwierdziliśmy ok. w końcu to bikierowa wycieczka i pojechaliśmy do kolejnego checkpointu gdzie przecinał się szlak rowerowy z pieszym... i tak jeszcze parę raz aż do Rabsztyna pod kawałek zameczku. Płatne wejście na trawkę ogrodzoną murem hmm no to pojechaliśmy dalej.
Olkusz - popas, obiad odpoczynek i jedziemy zobaczyć sławną Pustynię Błędowską. Po drodze trafiliśmy na bikera którego Adam dogonił i spytał jak tam dojechać. Stary wyga który zna okolice zaprowadził nas na niezły podjazd uwieńczony bardzo miłym punktem widokowym na pustynie a w sumie to co po niej zostało. Jak się później okazało bardziej okazała na dzień dzisiejszy jest chyba Pustynia Siedlecka, ale o tym później. Dostaliśmy też informację że niedaleko jest stawik czysty gdzie można się wykąpać, więc pojechaliśmy zajrzeć na niego w drodze na drugi punkt widokowy na Pustynie Błędowską ten z BUNKREM.
Cosik kropiło, brat jak stary góral patrząc na chmury stwierdził - będzie zmiana pogody, nawet na nas coś pokropiło.
Późno było, więc trzeba było gdzieś się rozbić. Pokierowaliśmy się na szlak i żeby z rana wrócić na niego ponownie. Ja iż śmierdziałem i kleiłem się od potu niemiłosiernie nie chciałem na trolla iść spać i chciałem albo przy wodzie się rozbić albo gdzieś gdzie można się umyć, pole jakieś, hostel...
Takim sposobem dojechaliśmy już nieco po zmroku do Bydlina, z mapki wynikało że nieco większa miejscowość z hostelami i hotelami. Może i 10lat temu ale no powinno coś być. Po wjechaniu do miejscowości zaczęły się poszukiwania jakichkolwiek wskazówek i informacji gdzie i co a propos noclegu. Niestety ku naszemu rozczarowaniu miejscowi nic o czymś takim nie wiedzieli żeby było w ich miejscowości zatem kierowali nas na ok 10km odległą inną miejscowość, ale... pamiętali że coś było też tutaj. No nic pozostało nam sprawdzić czy coś tutaj jeszcze istnieje a jak nie to dziko lub jechać dalej. Fart nas spotkał niesamowity bo nocleg sam nas złapał - właściciele miejscówki sami nas spytali czy nie szukamy noclegu i nas poprowadzili. I wieczór spędzony na świetnym popasie w doborowym towarzystwie :]. Podwójnie świetnie zakończony dzień bo w nocy padało i niezły spadek temperatury więc w namiocie nie było by miło.
Rower:Red Dragon
Dane wycieczki:
94.08 km (75.00 km teren), czas: 05:56 h, avg:15.86 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Szlakiem Orlich Gniazd : 0
Piątek, 26 sierpnia 2011 | dodano: 30.08.2011Kategoria night ride
Cały wyjazd wyszedł spontanicznie od pomysłu do realizacji.
Miało wyjść na to, że wyjechałbym w sobotę rano, wyszło na to, że wyjechałem tego samego dnia którego przyjechałem spakować Dragona.
Rano w pociągi na 5 z Łodzi do Byczyny. Pakowanie i wyjazd na 15 do Kluczborka na InterRegio. - Przez lekki pośpiech zapomniałem paru rzeczy min nowej mapki :]
W Krakowie na miejscu (coś po 22) już czekał brat, i zaczął się początek parudniowej przygody.
Start : parę kółek po rynku i cheja na azymut po ciemku. Skończyło się na tym, że wylądowaliśmy na jakimś polu i tam się rozbiliśmy.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Miało wyjść na to, że wyjechałbym w sobotę rano, wyszło na to, że wyjechałem tego samego dnia którego przyjechałem spakować Dragona.
Rano w pociągi na 5 z Łodzi do Byczyny. Pakowanie i wyjazd na 15 do Kluczborka na InterRegio. - Przez lekki pośpiech zapomniałem paru rzeczy min nowej mapki :]
W Krakowie na miejscu (coś po 22) już czekał brat, i zaczął się początek parudniowej przygody.
Start : parę kółek po rynku i cheja na azymut po ciemku. Skończyło się na tym, że wylądowaliśmy na jakimś polu i tam się rozbiliśmy.
Rower:Red Dragon
Dane wycieczki:
30.61 km (0.00 km teren), czas: 01:48 h, avg:17.01 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
dworcami
Rower:brudas
Dane wycieczki:
4.04 km (0.00 km teren), czas: 00:10 h, avg:24.24 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
dzob
Czwartek, 25 sierpnia 2011 | dodano: 25.08.2011Kategoria dzob i po dzobie, łódź
Rower:brudas
Dane wycieczki:
25.94 km (0.00 km teren), czas: 01:14 h, avg:21.03 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
parę fatałaszków
Środa, 24 sierpnia 2011 | dodano: 24.08.2011Kategoria dzob i po dzobie, łódź
kto ciekawy zobaczy zapewne na zdjęciach za parę dni :P albo renderując w czasie rzeczywistym
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Rower:brudas
Dane wycieczki:
30.07 km (0.00 km teren), czas: 01:26 h, avg:20.98 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
po łodzi
Wtorek, 23 sierpnia 2011 | dodano: 23.08.2011Kategoria dzob i po dzobie, łódź
Rower:brudas
Dane wycieczki:
34.30 km (0.00 km teren), czas: 01:34 h, avg:21.89 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)