- Kategorie:
- byczyna.199
- dzob i po dzobie.134
- łódź.664
- night ride.30
- trip.4
Szlakiem orlich gniazd : I
Sobota, 27 sierpnia 2011 | dodano: 30.08.2011
Pierwszy dzień prawdziwego zwiedzania szlaku po porannym przebudzeniu i zwinięciu się z 'pola namiotowego'. Ruszyliśmy podobno szlakiem siakimś Krakowskim po fortach, twierdzach? - pod którym zresztą się rozbiliśmy. Wyszło na to że przebijaliśmy się przez chaszcze, pola i rowy(na szczęście tylko kawałeczek) żeby dotrzeć na drogę którą to wiódł : Szlak Orlich Gniazd.
Tak w gwoli ścisłości plan był taki, żeby trzymać się głównie szlaku pieszego bo ma (ponoć) na swojej długości większość ciekawych miejsc. Początkowe kilometry minęły na popasie przy sklepie i dojeździe do Jaskini Łokietka. Tak dojeździe :D Co prawda po schodach nie sposób był jechać, więc miejscami niestety trzeba było prowadzić. Na miejscu chwila zastanowienia czy czekać pół godziny żeby wejść? Ale ostatecznie trzeba było odpocząć trochę po tym podjeździe na szlak pieszy.
W jaskini - jak to w jaskini lodówka można było trochę odpocząć od upału na zewnątrz. Przewodnik miał gadane jak stary bajarz rpgowy, wszędzie widział - ,,coś'' np. sarnę co prawda od tyło ale sarnę.
Dalej próbowaliśmy jeszcze przedzierać się szlakiem pieszym ale po dwóch kolejnych górkach pokroju łokietka a i jeszcze bardziej stromych i mniej przejezdnych etapach stwierdziliśmy ok. w końcu to bikierowa wycieczka i pojechaliśmy do kolejnego checkpointu gdzie przecinał się szlak rowerowy z pieszym... i tak jeszcze parę raz aż do Rabsztyna pod kawałek zameczku. Płatne wejście na trawkę ogrodzoną murem hmm no to pojechaliśmy dalej.
Olkusz - popas, obiad odpoczynek i jedziemy zobaczyć sławną Pustynię Błędowską. Po drodze trafiliśmy na bikera którego Adam dogonił i spytał jak tam dojechać. Stary wyga który zna okolice zaprowadził nas na niezły podjazd uwieńczony bardzo miłym punktem widokowym na pustynie a w sumie to co po niej zostało. Jak się później okazało bardziej okazała na dzień dzisiejszy jest chyba Pustynia Siedlecka, ale o tym później. Dostaliśmy też informację że niedaleko jest stawik czysty gdzie można się wykąpać, więc pojechaliśmy zajrzeć na niego w drodze na drugi punkt widokowy na Pustynie Błędowską ten z BUNKREM.
Cosik kropiło, brat jak stary góral patrząc na chmury stwierdził - będzie zmiana pogody, nawet na nas coś pokropiło.
Późno było, więc trzeba było gdzieś się rozbić. Pokierowaliśmy się na szlak i żeby z rana wrócić na niego ponownie. Ja iż śmierdziałem i kleiłem się od potu niemiłosiernie nie chciałem na trolla iść spać i chciałem albo przy wodzie się rozbić albo gdzieś gdzie można się umyć, pole jakieś, hostel...
Takim sposobem dojechaliśmy już nieco po zmroku do Bydlina, z mapki wynikało że nieco większa miejscowość z hostelami i hotelami. Może i 10lat temu ale no powinno coś być. Po wjechaniu do miejscowości zaczęły się poszukiwania jakichkolwiek wskazówek i informacji gdzie i co a propos noclegu. Niestety ku naszemu rozczarowaniu miejscowi nic o czymś takim nie wiedzieli żeby było w ich miejscowości zatem kierowali nas na ok 10km odległą inną miejscowość, ale... pamiętali że coś było też tutaj. No nic pozostało nam sprawdzić czy coś tutaj jeszcze istnieje a jak nie to dziko lub jechać dalej. Fart nas spotkał niesamowity bo nocleg sam nas złapał - właściciele miejscówki sami nas spytali czy nie szukamy noclegu i nas poprowadzili. I wieczór spędzony na świetnym popasie w doborowym towarzystwie :]. Podwójnie świetnie zakończony dzień bo w nocy padało i niezły spadek temperatury więc w namiocie nie było by miło.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Tak w gwoli ścisłości plan był taki, żeby trzymać się głównie szlaku pieszego bo ma (ponoć) na swojej długości większość ciekawych miejsc. Początkowe kilometry minęły na popasie przy sklepie i dojeździe do Jaskini Łokietka. Tak dojeździe :D Co prawda po schodach nie sposób był jechać, więc miejscami niestety trzeba było prowadzić. Na miejscu chwila zastanowienia czy czekać pół godziny żeby wejść? Ale ostatecznie trzeba było odpocząć trochę po tym podjeździe na szlak pieszy.
W jaskini - jak to w jaskini lodówka można było trochę odpocząć od upału na zewnątrz. Przewodnik miał gadane jak stary bajarz rpgowy, wszędzie widział - ,,coś'' np. sarnę co prawda od tyło ale sarnę.
Dalej próbowaliśmy jeszcze przedzierać się szlakiem pieszym ale po dwóch kolejnych górkach pokroju łokietka a i jeszcze bardziej stromych i mniej przejezdnych etapach stwierdziliśmy ok. w końcu to bikierowa wycieczka i pojechaliśmy do kolejnego checkpointu gdzie przecinał się szlak rowerowy z pieszym... i tak jeszcze parę raz aż do Rabsztyna pod kawałek zameczku. Płatne wejście na trawkę ogrodzoną murem hmm no to pojechaliśmy dalej.
Olkusz - popas, obiad odpoczynek i jedziemy zobaczyć sławną Pustynię Błędowską. Po drodze trafiliśmy na bikera którego Adam dogonił i spytał jak tam dojechać. Stary wyga który zna okolice zaprowadził nas na niezły podjazd uwieńczony bardzo miłym punktem widokowym na pustynie a w sumie to co po niej zostało. Jak się później okazało bardziej okazała na dzień dzisiejszy jest chyba Pustynia Siedlecka, ale o tym później. Dostaliśmy też informację że niedaleko jest stawik czysty gdzie można się wykąpać, więc pojechaliśmy zajrzeć na niego w drodze na drugi punkt widokowy na Pustynie Błędowską ten z BUNKREM.
Cosik kropiło, brat jak stary góral patrząc na chmury stwierdził - będzie zmiana pogody, nawet na nas coś pokropiło.
Późno było, więc trzeba było gdzieś się rozbić. Pokierowaliśmy się na szlak i żeby z rana wrócić na niego ponownie. Ja iż śmierdziałem i kleiłem się od potu niemiłosiernie nie chciałem na trolla iść spać i chciałem albo przy wodzie się rozbić albo gdzieś gdzie można się umyć, pole jakieś, hostel...
Takim sposobem dojechaliśmy już nieco po zmroku do Bydlina, z mapki wynikało że nieco większa miejscowość z hostelami i hotelami. Może i 10lat temu ale no powinno coś być. Po wjechaniu do miejscowości zaczęły się poszukiwania jakichkolwiek wskazówek i informacji gdzie i co a propos noclegu. Niestety ku naszemu rozczarowaniu miejscowi nic o czymś takim nie wiedzieli żeby było w ich miejscowości zatem kierowali nas na ok 10km odległą inną miejscowość, ale... pamiętali że coś było też tutaj. No nic pozostało nam sprawdzić czy coś tutaj jeszcze istnieje a jak nie to dziko lub jechać dalej. Fart nas spotkał niesamowity bo nocleg sam nas złapał - właściciele miejscówki sami nas spytali czy nie szukamy noclegu i nas poprowadzili. I wieczór spędzony na świetnym popasie w doborowym towarzystwie :]. Podwójnie świetnie zakończony dzień bo w nocy padało i niezły spadek temperatury więc w namiocie nie było by miło.
Rower:Red Dragon
Dane wycieczki:
94.08 km (75.00 km teren), czas: 05:56 h, avg:15.86 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
K o m e n t a r z e
bunkrooff jush nie, bo mnie znowu jakiś kleszczor złapie. ja to bym nawet taka sama trasa pojechał, albo moze w drugą strone... zawsze to potem z Krakowa mozna gdzies uderzyc... masz pociąg kraków - uć?
badas - 16:12 wtorek, 13 grudnia 2011 | linkuj
Ej gościu, jedziemy w 2012 na Jura Trip next edition? Bo wiesz, jak się świat skończy to już nie pojedziemy znowu, a tak to pojedziemy i będzie kolejna edycja. Zawsze to kolejna edycja :)
badas - 19:52 poniedziałek, 12 grudnia 2011 | linkuj
Komentuj